Hear me out
Niedawno byłam w Gandawie na konferencjipodsumowującej wyniki projektu badawczego „Hear me out„. Jak to często w życiu bywa – musiałam dokonać wyboru. W tym samym czasie odbywało się spotkanie klasowe z okazji 30 rocznicy ukończenia podstawówki (trudno w to uwierzyć :-)) i konferencja szkoleniowa grupy blogerów (wartościowe i kształcące spotkania). Wygrała konferencja (o co niektórzy mieli do mnie delikatne pretensje :-).
Dlaczego konferencja? Bo każde spotkanie specjalistówzajmujących się uprowadzeniami rodzicielskimi (adwokatów, psychologów, mediatorów) to okazja do poszerzenia horyzontów i wymiany doświadczeń. Mam nadzieję, że koledzy ze szkoły mi wybaczą 😉 i dla złagodzenia emocji – serdecznie pozdrawiam klasę 8a :-).
Alienacja rodzicielska
Jednym z prelegentów na konferencji był Nick Woodall – psycholog z Wielkiej Brytanii, który zaprezentował informacje dotyczące alienacji rodzicielskiej. Przedstawił też, w sposób dostępny dla „niepsychologów”, sposób postępowania terapeutycznego.
Skąd w ogóle temat alienacji rodzicielskiej w kontekście konwencji haskiej?
Niestety alienacjato bardzo częste zjawisko po uprowadzeniu lub bezprawnym zatrzymaniu dziecka. . Walka w sądzie po złożeniu wniosku na podstawie konwencji haskiej toczy się o wysoką stawkę. Elementem istotnym w postępowaniu sądowym jest wysłuchanie dziecka.
Oczywiste jest więc, że ten kto chce zostać w Polsce z dzieckiem robi zwykle wszystko (bez względu na konsekwencje), żeby sąd nie nakazał powrotu dziecka do kraju stałego pobytu. Dziecko szybko dowiaduje się, że ten pozostawiony za granicą rodzic był zły, nie robił niczego fajnego z dzieckiem, był nieodpowiedzialny, źle traktował mamę/tatę (osobę, która uprowadziła dziecko) itp.
Napisałam celowo o nieoglądaniu się na konsekwencje. Bo te doraźne efekty są często bardzo zadowalające dla rodzica, który przywiózł dziecko do Polski. Zadowalające – dodam – doraźnie.
Dziecko słuchające nieomal bez przerwy, że drugi rodzic jest „be” – przejmuje tę retorykę. Często po prostu nie ma wyjścia, bo musi jakoś żyć. Jest przecież zależne od aktualnego opiekuna. Czuje, że nie ma akceptacjina relację z drugim rodzicem. Jest przekonywane, że nie jest bezpieczne z drugim rodzicem (często jest straszone porwaniem przez pozostawionego rodzica).
Lęk przed opuszczeniem przez jedynego opiekuna przesłania wszystko. Dziecko identyfikuje sięz rodzicem uprowadzającym w sposób absolutny i bezkrytyczny. Nie pytajcie mnie dlaczego? Nie jestem psychologiem.
Kto płaci cenę za alienację?
Powiedziałabym, że wszyscy. Z całą pewnością – dziecko. Pojawiają się problemy emocjonalne, zaburzenia itp. Rodzice odbierają dziecku dzieciństwo (problemy dorosłych odbierają radość życia i nadmiernie obciążają dziecko). Dziecko rośnie, czasem traci zaufanie do rodzica uprowadzającego. Nie potrafi nawiązać relacji w dorosłym życiu. Pewnie można tak wymieniać jeszcze długo…
Cierpi rodzicpozostawionyza granicą. Jeżeli chcecie zbliżyć się do tych emocji to wyobraźcie sobie, że Wasze dziecko nagle, bez uzasadnienia odmawia z Wami kontaktu. Ucięte, koniec… Nie macie dziecka.
Cierpi rodzic, który uprowadziłdziecko. Stres związany z uprowadzeniem, postępowaniem sądowym, niepewność jutra, a wreszcie (często) problemy wychowawcze to czynniki wpływające na obniżenie jakości życia.
Separation clinic
Wracam co Nicka Woodall’a. Opowiedział o Separation clinic (strona firmy jest tu). Warto się zapoznać z opisem na stronie – co robią, czego można oczekiwać. Podejrzewam, że takich gabinetów psychologicznych jest w Wielkiej Brytanii więcej. Ściśle współpracują z sądami, sporządzają raporty, badają dzieci i rodziców. Jeżeli jest to potrzebne – prowadzą terapię (często długotrwałą). Niestety nie wiem, czy w Polsce jest jakaś podobna organizacja. Bardzo bym chciała, żeby była.
Problem alienacji rodzicielskiej w sądzie
Właściwie nie mam o czym pisać. Taki problem w sądach nie istnieje. Sądy orzekają o kontaktach – jak te kontakty wyglądają to już kwestia osobna. Systemw tym miejscu z całą pewnością kuleje. Bardzo mi przykro to pisać ale – w Polsce często udaje się alienować dziecko bez większych konsekwencji. Nie za dużo można zrobić stosując dostępne środki prawne.
Bardzo bym chciała, żeby alienacja rodzicielskazostała dostrzeżona przez ustawodawcę, psychologów, sędziów i kuratorów. Żeby była jasność – alienacja przy uprowadzeniu rodzicielskim to tylko przykład (bardzo wyrazisty) samego mechanizmu. Alienacja rodzicielska dotyczy także spraw krajowych.
Dlaczego ten temat jest pomijany i nie poświęca mu się wiele uwagi? Mogę tylko zgadywać. Ci, którzy zwracają uwagę na alienacjęw Polsce są bardzo często postrzegani jako „krzykacze” (bardzo przepraszam zainteresowanych), a ich wołanie o pomoc– lekceważone i niedoceniane.
Sądy rodzinne są obciążone sprawami ponad miarę wytrzymałości ludzkiej. Pisałam już kiedyś, że tak źle w sądach rodzinnych jeszcze nie było. Oczekiwanie, że ktoś „pochyli się” nad wysublimowanym problemem jest niestety mało realne. Kuratorzysą obciążeni podobnie jak sędziowie – ogrom pracy. Psychologowiespecjalizujący się w alienacji rodzicielskiej być może gdzieś są? Ale kto się tam zgłosi dobrowolnie? Potrzebny jest najczęściej „nakaz” sądui sankcja.
Strasznie się dzisiaj rozpisałam… To temat dla mnie ważny, bo stykam się z rodzicami – ofiarami uprowadzenia rodzicielskiego. Można mi wierzyć lub nie – żal mi wszystkich.